Koniczyna

Walijczycy (ile dobrze pamiętam) jako jeden ze swoich symboli, obok żonkila, mają pora. Anglicy – różę. Szkoci – oset (cóż za zaskoczenie – niech żyją stereotypy 😉 ) a Irlandczycy – koniczynę. I tak właśnie pozwolę sobie rozpocząć moje dzisiejsze dywagacje na temat koniczyny właśnie. Bo koniczyny są nie tylko w Irlandii zielonej.

Koniczyna to także taki straszny stwór. Większość ludzi panicznie się jej boi. A konkretnie czerwono-żółtej-czarnej odmiany koniczyny, rosnącej na płotach, nalepkach, tablicach, beczkach i bliżej nie rozpoznanej, ale na pewno wiele podejrzanej, aparaturze, używanej przez jeszcze bardziej podejrzanych osobników płci obojga. I słusznie. Koniczyny trzeba się bać. Symbolizuje to, czego nie można dotknąć, powąchać, poczuć ani zobaczyć. Coś co zabija, niszczy i rozsiewa apokalipsę.

Są jednak miejsca, gdzie apokaliptyczna wersja koniczyny występuje tak często, że ludzie je odwiedzający zdążyli się już do niej na tyle przyzwyczaić, że niemal nie zwracają na nie uwagi. Miejsca, gdzie uprawia się zło, czarną magię i wróżenie z kolorowo migających światełek. A imiona tych, co czas swój tam spędzają przeklęte powinno być na wieki wieków. Bo to przecież darmozjady, wykształciuchy i co tam jeszcze ludzka otępiała niewiedza i ignorancja może wymyślić.

Tylko następnym razem, jak będziecie montować sobie w domu lub pracy czujkę dymu czy robić prześwietlenie z szpitalu pomyślcie o nas inaczej. A jak Was nie daj Boże raczysko dopadnie to zapraszamy – koniczynami leczyć będziemy. Tym niezrozumiałym złem wszetecznym.

mp

This entry was published on 26 listopada 2012 at 10:00. It’s filed under abstrakcja, zdjęcia "wewnętrzne" and tagged , , , , , , , , . Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.

6 thoughts on “Koniczyna

  1. Anonim on said:

    Faktycznie te koniczynki są przerażające. Natomiast poprzednie wpisy są fantastyczne i tak trzymaj. eva

  2. Sokoołka on said:

    nie wrócimy ;(

  3. Sokoołka on said:

    pierwsze moje skojarzenie z tytułem wpisu jest co najmniej dziwne i jakieś takie nie w moim stylu 😛 przyszła mi do głowy ta piosenka o koniczynie… zonk 😛 ale nawiązując do prawdziwej koniczyny nie zapomnę jak (bodajże) pod Hamburgiem miałeś „achtung contaminazion!” 😀

    • Stare dobre czasy, gdy z reaktora wychodziło się napromieniowanym 🙂 „Wrócimy tu jeszcze?” A poza tym koniczyny bardzo lubię i uważam je za „pancerne” roślinki 😉

Dodaj komentarz